poniedziałek, 24 grudnia 2012

Supermarketowe życzenia

Jeszcze do niedawna dominowały życzenia wysyłane sms, czy też kartki świąteczne. Lubiłam ten przekaz, gdyż sama nie jestem zwolenniczką osobistych życzeń: wolę usiąść i pomyśleć, co chcę danej osobie życzyć, niż na  jednym wydechu powiedzieć "zdrowiaszcześciapomyślności" i usłyszeć "wzajemnie".

Dzisiaj zamiast tego wiele osób ustawia świąteczne życzenia jako status na fb, opis na gg czy wpis na wielu portalach. Religia XXI wieku jest religią zmian, zniesiono post, panuje pełna swoboda, byle tylko nie tracić wiernych chrześcijanów , którzy i tak raz może dwa razy do roku pojawiają się w kościele.
A powiedź takiemu, że to święta pogańskie i że najprawdopodobniej Jezus urodził się jesienią, a zbeszta Cie za to, że siedzisz z rodziną przy jednym stole.

Dopóki nie zamącasz mojego spokoju ducha, wierz sobie nawet w ufo. Nic mi do chrześcijanów, poganów czy innych wyznawców, szczerze. Sama wierzyłam, dosyć głęboko, jednak przyszła chwila, w której "Ojcze nasz" nie wystarczał mi i chciałam czegoś więcej.Kwestia wiary to sprawa osobista.

Jednak życzenia...
Kocham te osobiste, specjalnie kierowane do mnie, takie, gdzie po przeczytaniu ich czuję się zainspirowana i takich życzeń wam życzę. Takich, gdzie czujecie, że jesteście otoczeni ciepłem i miłością. Że osoba składająca życzenia jest wam bliska, i nie jest to kolejny status na facebooku.

A ja, choć was nie znam, złożę wam supermarketowe, jednak szczere życzenia: większej świadomości, otwartego umysłu oraz wiary w lepszą przyszłość. Dużo optymizmu oraz działania. Inspirujących zdarzeń, zdrowych potraw na wigilijnym stole i uśmiechu przez całe życie.

Niech włosy rosną gęste a zmarszczki niech dodają charakteru.


piątek, 21 grudnia 2012

Odpowiedź jest wewnątrz Ciebie

Temat dzieci jest dla mnie problematyczny. Lubię je, ale przez pierwsze 4 godziny. Później tracę cierpliwość, czuję wymęczenie psychiczne, odpoczynek jest jedyną liczącą się potrzebą.
Wiem, że jeszcze nie dorosłam do tego etapu, w którym mogłabym wychować dziecko, bez strachu za co je ubiorę, wychowam i czy dostanie to co najpotrzebniejsze ode mnie - pełną bezwarunkową miłość. To jak nieustannie trwający konflikt wewnątrz mnie, a ja - niczym dziecko z naburmuszoną twarzą - chcę wiedzieć tu i teraz.


Spokojnie. Głęboki oddech. Jak to przyjaciółka mówi "słoneczko świeci, trawa jest zielona". Wszystko zmierza w dobrym kierunku, dopóki chcemy znać odpowiedź.

To jak z ulubioną przekąską. Możesz kochać czekoladę, ze względu na to, ze tylko ona była dostępna. Później dostaniesz cukierka - od ciebie zależy czy bardziej go polubisz czy nie.
Jednak życie drugiej istoty cukierkiem nie może być.

Dopóki nie odczuwam potrzeby posiadania dzieci, będę smakować z rozsądkiem wszelkich smaków słodyczy życia, nie zapominając o innych odcieniach. Bo "słoneczko świeci, a trawa jest zielona". Wszystko się wyjaśni w odpowiednim czasie, wierzę w siebie.

środa, 19 grudnia 2012

Kawoholik

 Cześć, jestem Kama i jestem kawoholiczką.


Tak pewnie zaczynałyby się moje słowa w pewnym ośrodku terapeutycznym leczącym z uzależnień. Bo tak, jestem uzależniona, nie fizycznie (sprawdzone, po 2 dniach bez kawy - zero mdłości, bólów głowy i widzenia dinozaurów w kuchni), lecz psychicznie. A to już gorzej...

Kawa jest dla mnie odpoczynkiem, chwilą wytchnienia. Nawet teraz, gdy piszę ten tekst, obok chusteczek higienicznych stoi mój piękny i cudowny kubek z kawą. Niczym kobieta dzień przed dietą, dziś będę piła ten cudowny napój bogów, a co - zabroni mi ktoś (?) .

Ale jutro nie będzie już tak kolorowo, ani na święta. Będę żyć o wodzie i ziółkach niczym mędrzec z Tybetu.

Masz dość zmartwień a chcesz ich jeszcze więcej: przyłącz się do mnie.


PS: właśnie poczułam się jak sekciarka, namawiając was do ideologii życia bez kawy.

sobota, 15 grudnia 2012

Kiedyś będzie nas więcej

Z ciężkim sercem piszę, ale Polacy to naród bezmyślny. Tak, my inteligencji, owiani niemal legendą, jesteśmy najzwyklej w świecie głupi, bo nie sztuką jest pięknie mówić, ale postępować właściwie.

Nie skłamię, pisząc, że dużo polaków ma problem z alkoholem. Co ciekawe, zauważyłam to dopiero stojąc w jednym z supermarketów rok temu, biorąc udział w akcji WOŚP. 9 na 10 osób kupowało chociaż jedno piwo, mimo, ze to niedziela wieczór. A co z tego, zę jutro do pracy, raz się żyje.

Nie mam pojęcia ile dokładnie, ale masa kobiet codziennie, każdego dnia zaczyna swoją dietę. To przecież tylko jedna kostka czekolady, to mnie nie zabije. Co ciekawsze, większość tych kobiet kończy tą dietę tego samego dnia co zaczęła.

Wiele z nas zapisuje się na przedziwne kursy: gotowania, sztuki walki, siłownia, nauka języków. na wykupieniu karnetu zazwyczaj się zaczyna i kończy. Świadomość, że możesz, nie sprawia, że coś zrobisz.

Słomiany zapał jest także częścią naszej egzystencji: od dzisiaj nie będę przeklinać/palić/objadać się/garbić się. Zmiany "od dziś" poparte chwilową zachcianką, kończą się niepowodzeniem. W chwili pierwszego potknięcia usprawiedliwiamy się, mówiąc przecież tak naprawdę nie chciałam skończyć z tym nawykiem.




I tak oto codziennie budzę się z nadzieją, że kiedyś będzie nas więcej...
 nas ludzi myślących.
.nas ludzi, którzy swoje czyny opierają na wnikliwej analizie
.nas ludzi, którzy nie powtarzają frazesów, ot tak, bo reszta tak robi
.nas ludzi, dla których moda nie istnieje, bo coś w dobrym guście, będzie ponadczasowe.

Będzie nas więcej, musimy tylko dojrzeć!

środa, 28 listopada 2012

Przykro mi kochanie, źle całujesz

Faceci dzielą się na tych, co wiedzą jak zadowolić swoją kobietę, i tych którzy nie są tak pojętni.
Jeśli trafisz na pierwszą kategorię, to choćbym nie wiem jakim debilem oraz idiotą był, będziesz zastanawiała się czy wasz "związek" ma przyszłość. Tak już jest, facetów którzy potrafią nas zadowolić nie skreśla się ot tak. Tych którzy nie mają tej zdolności nazywamy przyjaciółmi.

Najczęstszą metodą sprawdzenia jak facet na nas będzie działał jest pocałunek. Każda z nas lubi coś innego, jednak jeśli nazwiemy pocałunek "dobrym" albo "wystarczającym" i mamy dalej ochotę na bycie z daną osobą, to powinniśmy coś przemyśleć.

Czasy się zmieniają i kobiety też. Z dawnej nieporadnej osóbki stałyśmy się niezależnymi kobietami. Mężczyzna zatem nie jest nam potrzeby by przeżyć, jednak by dodać szczęścia do życia.
I czy naprawdę sądzisz, że po poprawnym pocałunku w łóżku będzie lepiej? Tak moja droga, seks ma znaczenie. Wielkie. W końcu mamy potrzeby i jak wybierzemy sobie gamonia za partnera, prędzej czy później będziemy fantazjować o innych, a w końcu go zdradzimy.

Wracając do pocałunku, jak powinien wyglądać ta nieziemska chwila?
Dla mnie najlepszym pocałunkiem był ten, w którym nie mogłam oderwać ust od partnera, a gdy już oboje osłabliśmy, ja o mało nie upadłam z wrażenia. Podniecenie seksualne było maksymalne, zaś myśli w głowie krążyło tylko wokół jednego "całuj mnie, całuj mnie, całuj mnie" Tak, to się dzieje, To nie są tylko filmy romantyczne.

Oczywiście co do preferencji każda lubi co innego. Ja uwielbiam jak partner delikatnie ssie moją dolną wargę. Języczek nie jest tak ważny, to nie wyścig kto wepcha głębiej. Tępo również ma znaczenie! Pamiętam jeden pocałunek po którym o mało nie wybuchłam ze śmiechu: facet był jak maszyna. Jak szybko wkładał języczek, tak szybciej go wyciągał by pieścić wargi. I tak wkoło. I chociaż całował dobrze, miałam mu ochotę powiedzieć, "zwolnij kochanie, to nie seks, że przy finale chcesz przyśpieszyć".

Jeśli was pocałunek z partnerem był idealny, w łóżku będzie równie niesamowicie. A jeśli pocałunek był kiepski, to po nieudanym seksie zapytaj się: czego się spodziewałaś po jego pocałunkach?

sobota, 24 listopada 2012

Totalne rozleniwienie

Próbne matury za mną. Prawdziwa przede mną i ani mi się śni, by się do niej uczyć. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Z facetem zerwałam kilka miesięcy temu, jednak w totalnej rozsypce jestem od dwóch. Sama mówię, że nie mam czasu na miłość, jednak czasem marzę o tym by przytulić się do jakiegoś pięknego faceta.
Teraz, jak nigdy wcześniej, nie mogę znaleźć motywacji do niczego. Najchętniej całe dni bym spędziła w łóżku popijając kawę i od czasu do czasu coś jedząc, by nie czuć głodu.

Depresja? Wątpię, nie należę do tego sortu, którzy narzekają na życie, jakie to złe i niedobre.
Jesień? Chyba bardziej już mamy zimową aurę.
Zmiana diety? Najbardziej prawdopodobna możliwość, jednak wracając do starego jedzonka było równie kijowo.

Sama zatem nie wiem co to jest, jednak liczę na was, że poradzicie mi, jak z tego wyjść.
Nie lubię się lenić, i mówię sobie zrób wreszcie coś. Wszystkie lata wstecz to działało, teraz nie. Muszę zmienić mój soft, bo nawala niczym system w komputerze.

sobota, 13 października 2012

O eliminacji rzeczy zbędnych

Przez ostatni czas skupiam się na tym, jaki burdel wyrzucić ze swojego życia.
Oczywiście jak każda kobieta zaczęłam od kosmetyków. Najpierw wykończyłam końcówki produktów, potem wzięłam się za te nieużywane (np teraz mam paznokcie zrobione na kolor bananowy, bo jakoś zużyć to trzeba, a wyrzucić szkoda - nikt go nie chciał), potem za te, za które życia bym nie oddała. Obecnie jestem na etapie, gdy więcej zużywam nic kupuję. Portfel się cieszy.
Następnie wzięłam się za dietę: już z 1,5 roku temu zauważyłam, ze nadmiar węglowodanów mi nie służy. Obecnie ograniczam się jedynie do musu (20 g węgli do szkoły) i zachcianek(jabłko, kakao bez cukru na wodzie). Zmian pozytywnych póki co mało, za krótki staż.
Na samym końcu ograniczam źródła bodźców: zmniejszam ilość subskrybowanych kanałów, czytam jedynie wybrane arty oraz zrobiłam porządek z portalami społecznościowymi. Dodatkowo z 60/70 kontaktów na gg mam jedynie 30 i dobrze mi z tym. Będę outsiderem.
Kto wie, może niczym wizażystka zrobię post zbiorowy kosmetyków których już nie mam (a kończą się bardzo szybko). Dodatkowo cyknę zdjęcia swojej sylwetki i wstawię za rok "przed" i "po" (mimo, że mało ćwiczę). Kto wie...;)

Tak właśnie, lubię zmiany. Szczególnie jesienią, gdy jedynie na co masz ochotę, co zrobić coś z tym życiem.

sobota, 29 września 2012

Zachciało się nam równouprawnienia...

Nie odkryję nowości, że znalezienie dżentelmena , który w trakcie deszczu przytrzyma nam parasolkę a sam będzie moknął, jest wyzwaniem. Nie ma co się oszukiwać drogie Panie, same do tego doprowadziliśmy. Dzień w dzień podcinamy facetom jaja. Niby my takie mądre, zdolne i inteligentne, często silniejsze od facetów, że aż sami stwierdzili "ok radźcie sobie same, skoro takie samowystarczalne jesteście".

Tak oto współczesna kobieta jest supermanem. Człowiekiem od wszystkiego. Rano specjalnie wstaje szybciej, by zrobić dzieciom śniadanie do szkoły, w pośpiechu maluje twarz (bo kobieta musi być zawsze zadbana!), zawozi dzieci do szkoły i modli się, by nie było korków. Po pracy jedzie do domu, jak mąż ma dobry dzień nie musi jechać po dzieci, robi obiad, myje naczynia, wyciera cały bałagan i idzie odpocząć. Gdyby to było takie łatwe. Dzieci niezależnie od wieku absorbują czas kobiety, zaś kochani tatusiowie z większymi sprawami oddają pałeczkę matce (bo w końcu mama to mama). I tak oto nasza superkobieta zmierza się z zadaniami domowymi dzieci oraz ich niewygodnymi pytaniami: co to jest pozycja na jeźdzca. Wypruta kobieta z sił idzie do kuchni, bo trzeba znowu nakarmić wieczorem rodzinę. Robi kolację, podaje do stołu, namawia swoje latorośle do mycia zębów i błaga by nie siedzieli tyle przed komputerem. Gdy już dzieci idą spać, tatusiowi zachciewa się "czynnego odpoczynku". Kobieta jednak marzy o chwili sam na sam, Idzie więc do łazienki, zmywa z siebie resztki trudu danego dnia, patrzy w lustro i widzi już nie tak młodą siebie. Od jutra dieta - myśli. Dzisiaj tylko paczka ciastek na pocieszenie, ale od jutra rygor. Zrozpaczona jednak funduje włosom i skórze maseczki. Wraca do męża - zmęczenie nie pozwala na chwilę intymności - chyba, ze z kołdrą i poduszką. I tak oto zasypia, myśląc o dniu gdy nie było dzieci, mąż nie robił jej wyrzutów, że znowu nie ma ochoty na seks, zaś ona sama czuła się piękna.

Drogie Panie, nie wymagajmy od siebie zbyt wiele.

Morał z tego taki, bycie inteligentną, mądrą i zaradną ssie!

poniedziałek, 10 września 2012

Ssijcie - ograniczone umysły !

I po paraolimpiadzie, i nagle we mnie się krew zburzyła.
Jak można mówić, że paraolimpiada nie powinna istnieć? Jak może kochany TVP nie wyemitować tych zawodów? Ranczo ważniejsze? Jak polityk, partii która jest dosyć szanowana, może porównać paraolimpijczyków, do debili? On chce wygrać wybory? Niech chociaż czasem chowa się ze swoimi skrajnymi poglądami. Program polityczny w stylu "nie, dla głosowania kobiet" mu wybaczyłam, tego nie mam zamiaru.

Powiem wam tyle, oglądanie paraolimpiady to stała motywacja. Oni pokonują swoje problemy na wózkach. Kochają sport. To ich hobby. Pewnie słyszeliście o złotym medaliście, który kiedyś był pełnosprawny, jednak nawet i to, ze teraz jest na wózku, nie sprawił, że przestał kochać to co robił od małego.

Polska to dalej ciemnogród, za złoty medal w paraolimpiadzie Polacy dostają jakieś 8 razy mniej, niż w Igrzyskach dla pełnosprawnych. No i "of kurs" minister sportu ograniczyła wydatki na ten sektor o połowę (niech pełnosprawni mają).

Niech ssą!

Życzę wam dziady niedobre, byście nigdy nie poczuli smaku poważnej choroby, spojrzeń obcych ludzi, który z powodu tego czy nie masz jednej nogi czy dwóch, traktują Cie jak obcego. Póki jesteście młodzi, piękni i zdrowi - cieszcie się życiem. Ale niech jeszcze raz usłyszę z mediów jakąś obelgę na temat niepełnosprawnych w jakikolwiek sposób, rozwalę odbiornik czy podrę gazetę.

Choroba nie wybiera. To nie jest coś, na co się można zdecydować w stylu "a dzisiaj będę mieć raka", "oj, jak chciałbym by się na mnie drzewo zwaliło".

Chcecie, by w szpitalach pielęgniarkom było wam szkoda, bo ledwo draśnięcie macie na nodze, to zacznijcie być ludźmi, a nie troglodytami, którzy mają orzeszek zamiast mózgu.

sobota, 8 września 2012

Oddawajmy krew

Moi drodzy, wiecie, że w trakcie wakacji dochodzi do szeregów wypadków. Lekarze, aby ratować cudze życie muszą wpompować im często krew. Życie to nie True Blood i nie ma w Polsce syntetycznej krwi. Jedyna możliwość by ją pozyskać są akcje oddawania krwi. Poszukajcie w waszej okolicy punków krwiodawstwa, albo mobilnych autobusów.
Jako 53kg kobieta mówię, że waga czy płeć nie ma nic do tego czy możemy oddawać krew czy nie!

Jedyne warunki jakie musicie spełnić to nie być chore na żadną chorobę. Miesiąc przed nie przyjmować żadnych antybiotyków. Dwa dni przed nie pić alkoholu i rano zjeść śniadanie. Dodatkowo należy ważyć powyżej 50 kg, jednak jak mówię, ja z ledwo mieszczącą się normą nie czuję się szczególnie źle po. Dodatkowo kobieta nie może oddawać krwi w dniach około okresowych (+/- 3 dni).

Zatem panie (i Panowie), nie narzekać, że przecież oddajecie krew co miesiąc, bo taka ilość krwi co idzie podczas jednego okresu jest śmieszna, tylko pędzić ratować ludzkie życie. Satysfakcja gwarantowana!

niedziela, 2 września 2012

Maturzystka

Nie trzeba mówić jaki mamy jutro dzień: każdy uczeń o tym doskonale wie.

W tym roku jakoś szczególnie nie rozpaczam z tego powodu: nauka nie jest dla mnie udręką, klasę mam świetną. Jedynym minusem jest poranne wstawanie, jednak i ono jest pozytywnym aspektem dla mojego zdrowia, gdyż kładąc się przed północą mamy efektywniejszy sen.

Dodatkowo wrzesień zapowiada się ciepło. W połowie tego miesiąca ma być aż 30 stopni Celsjusza. Jednym słowem, mój tyłeczek jeszcze zostanie przyozdobiony w strój kąpielowy.

Nie chcę narzekać, jak będzie ciężko. Tak jak mięsień który się rozrasa, by wyglądać pięknie wpierw musi boleć.

Życzę każdemu, kto jutro idzie by usłyszeć pierwszy dźwięk dzwonka w tym roku szkolnym, dużo wytrwałości i cierpliwości. To tylko 10 czy 8 miesięcy. Później znów są wakacje. I uprzedzam, życie z wakacji do wakacji nie ma sensu, ważne by czuć się szczęśliwym w każdej sytuacji.

sobota, 1 września 2012

Chwila zapomnienia




Ledwo się znamy, a już Cie lubię. Zauroczyłeś mnie swoją osobą przy pierwszym spotkaniu. Łatwość z jaką nawiązywaliśmy kontakt była błogosławieństwem. Twój uśmiech i Twoje szerokie ramiona tylko prosiły by się przytulić i zapomnieć o świecie. Twoja pewność siebie zwaliła mnie z nóg, a tajemniczość jaką owiałeś swoją osobę prosiła się o odkrycie tego, kim jesteś. Wychodząc pożegnałeś się, zapewniając kolejną kawę - kiedyś w przyszłości.

I choć straciliśmy kontakt na kilka miesięcy - odnalazłeś mnie. Jednym pocałunkiem sprawiłeś, że zapomniałam o każdym jaki przed Tobą odwiedzał te usta. Stałeś się wyzwaniem i utrapieniem jednocześnie. Niepewność, z którą czytam każdego sms-a od Ciebie miesza mi w głowie.  

I to jest piękne. Niepewność jest piękna. Nieświadomość cudzych zamiarów, wątpliwości: "a co jeśli mnie skrzywdzi" : podnieca i doprowadza do szaleństwa tak samo jak Ty. Chcę podjąć się tego, ponieść konsekwencję chwili. Jestem świadoma tego, że prawdopodobnie nie powinniśmy się spotykać, ale chcę zapomnienia. Niech chwila trwa. Chcę rozkoszować się każdą sekundą naszej gry, którą nienawidzę. Chcę czuć te wątpliwości, co się dzieje, co zrobiłam skoro nie odzywa się, by za chwilę zdać sobie sprawę, że tak ma być. Resztkami sił powstrzymuję się przed odpisaniem na sms-a, "niech ma wolny weekend ode mnie", choć w głębi serca mam nadzieję, że nie zaśniesz bez myśli o mnie.

Za kilka lat będziesz tylko wspomnieniem bez imienia, dziś jesteś moim wyzwaniem, ukojeniem i wszystkim tym, czego potrzebuję.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Przyjaźń z eks?

Idealistycznym marzeniem jest to, by zachować swoich wszystkich przyjaciół z dzieciństwa. Ludzie w trakcie okresu dojrzewania bardzo się zmieniają. Ja z rozkapryszonej panny o średnim poczuciu wartości wyrosłam na kobietę, która bez bólu patrzy na siebie w lustrze - lubię obraz jaki tam widzę. Automatycznie moje otoczenie również się zmieniło, i dobrze, ze tak się stało. Jednak co z tymi, którzy pojawiają się po tej burzy hormonalnej? Najwięcej przyjaciół przecież posiada się z okresu studiów czy szkoły ponadgimnazjalnej. Jak to wreszcie jest?

Dzisiaj, w pośpiechu  układając jeszcze mokre włosy, siostra wzięła mnie na stronę. Kazała choć przez chwilę się zastanowić, czy znam jakąś parę, która mimo tego, ze kiedyś byli razem dzisiaj się przyjaźnią. Powiem wam, że było ciężko. Osobiście nie znam super hiper przyjaciół, którzy również są dla siebie eks. Jednak czy świadomość, że społeczeństwo przekreśla takie relacje, ja mam być taka sama. Sis stwierdziła, że niemożliwa jest przyjaźń z byłymi. Taaa.

Ludzie są głupi. Zamiast używać mózgu, powtarzają frazesy wyczytane w "mądrych" gazetach.
I tak oto stwierdziłam, że żadne konwenanse nie będą mi dyktować tego, jak mam żyć (chyba, że niektóre mają coś wspólnego z prawdą). Bo co, nie mogę się przyjaźnić z kimś, kto kiedyś znaczył dla mnie wiele, i znaczy dla mnie dokładnie tyle samo dzisiaj, tylko go nie kocham? Czyli dopóki istnieje miłość, istnieje przyjaźń? Tym głupim stwierdzeniem, można udowodnić, że przyjaźń bez miłości jest niemożliwa.
Teraz oburzycie sie, nie to nie tak miało być. No a jak? Jest "tak" i "nie", nie ma "tak, ale", czy "nie, ale"

Pisałam wam niedawno o Edku. Kiedyś wielka miłość, dzisiaj kolega. I taki układ mi odpowiada. Miłość wygasła. On ma swoje życie, ja mam swoje. Spotkanie przy piwie nie sprawi żadnemu z nas bólu.
Z resztą byłych partnerów również mam przyjacielskie stosunki. Nie mijamy się odwracając wzrok, tylko jak jedno spotyka drugie, wiedźcie że czeka nas wspólna kawa do wypicia.

Jednak, co jeżeli miłość wciąż istnieje. Dokładnie tydzień temu zakończyłam swój związek. Zrobiłam to kiedy między nami było dobrze, więc nie ma między nami nerwów, spięć. Nasz związek opierał się na przyjaźni, zaufaniu. Brakowało nam tylko iskry, przez którą wiało i nas nudą. Kocham go jak brata, jednak nie tą szaleńczą miłością, co darzyłam poprzednich partnerów. On jednak uważa, że jestem miłością jego życia. I tu dla mnie jest problem. Przyjaźń z osobą, którą się kocha trochę boli. Sama jednak uważam, że lepsza przyjaźń niż nic, Uczucia wygasną - prędzej czy później. Skoro ja go nie kocham, to nie mówmy tu o miłości życia, gdyż taka jest obustronna.

Chcę mieć z nim kontakt. On też tego pragnie, chociaż bardziej pragnie na innej płaszczyźnie, niż na przyjacielskiej stopie.

Poczekamy, zobaczymy.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Wybieram siebie


Związki pozwalają spojrzeć na nas z dystansu. Przy partnerze uczymy się czym jest zaufanie, oddanie, pasja, namiętność czy też zwyczajne funkcjonowanie ze sobą bez żadnej sprzeczki. Identycznie działają wszelkie przyjaźnie, układy w pracy, szkole, rodzinie. Nie bez kozery mówi się, że z rodziną wychodzi się wyłącznie dobrze na zdjęciach.. Ile razy mieliście żywą ochotę zaatakować bliską wam osobę, gdyż powiedziała o was kilka słów za dużo? Ale i tak ich kochacie, nie oszukacie siebie.

Dzisiaj moi drodzy, nie będzie smutny post, jakie to związki są złe i nie warto pakować się do łóżka z pierwszym lepszym facetem, bo zrani nasze "biedne serduszko" i zostawi. A przyjaciółeczki nie lepsze. Gdy jest wszystko ok, to i one są miłe, a jak tylko zacznie się rywalizacja o mężczyznę, włosy sobie wyrwą a tipsy zgubią.

Dzisiaj będzie o czystym, zdrowym egoizmie. Tak tak, nie ma co wzdrygać, że egoizm jest ble, bo przecież altruizm jest siłą napędową tego społeczeństwa... Nie wiem jak wy, ale ja wolę najpierw zatroszczyć się o własny tyłek, by później sensownie pomóc zagubionej owieczce.

Czasem stoimy przed trudną decyzją. Zapewne wiele z was ma toksyczne relacje z rodzicami, którzy od dziecka mówią wam co trzeba robić a czego nie. Dla nich jest po prostu nie do pojęcia, dlaczego od małego uczyli was co dobre, a złe, dzisiaj już nie mogą. Potrzeba lat na to, by rodzic nauczył się być przyjacielem, nie dyktatorem. I co wtedy robicie: albo ulegacie rodzicom, którzy wybierają wam pracę w której czujecie się nieszczęśliwi, albo mówicie: "To moje życie, więc pozwól mi zadecydować. Dziękuję, że się o mnie troszczysz, doceniam to".

Podobną sytuację miałam ostatnio w swoim związku. Facet dla mnie na pozór stworzony. Potrafiliśmy się zawsze dogadać i wytrzymaliśmy ze sobą trochę mniej niż rok. Jednak jak w każdej opowieści o księżniczce jest jakieś ale. Nie była to zła i wredna macocha tylko komfort psychiczny. Człowiek czasem potrzebuje namiętności, wrażeń w związku, szaleństwa by poczuć miłość pełnią serca.  Po prostu nie odpowiadał mi układ w jakim się znajdowałam, i setki rozmów by tego nie zmieniło. Próbowałam, więc wiem o czym mówię. I tak oto stanęłam przed decyzją: tkwić dalej w takim związku czy po prostu wybrać siebie. Zgadnijcie co zrobiłam.

Czasem po prostu trzeba ryzykować, wystawić się na śmieszność, spotkać z krytyką czy też liczyć się ze stratą. Tak jak w szkole, jest prześladujący i jest osoba prześladowana, jest kat i jego ofiara. Zawsze ktoś poniesie jakąś szkodę i zawsze ktoś kogoś zrani. Z pewnych sytuacji nie ma dwóch idealnych rozwiązań. Wtedy należy się zapytać siebie, kto jest dla nas najważniejszy. Ktoś, kogo uczuć i myśli nie znamy? Kogoś kto mimo dobrej wiary robi krzywdę? Kogoś kogo chcemy na siłę uszczęśliwić, by samej pogrążyć się w smutku?

I tutaj dochodzimy do dramatycznego punktu: każdy jest odpowiedzialny za siebie. Kobiecie nie przemówimy do rozsądku tego, że faceci interesują się nią wyłącznie ze względu na seks, ponieważ wysyła im wyłącznie sygnał chcicy (dekolt, szpilki, strój i zachowanie), a nie tego, że ma ochotę na związek, dopóki jej tego nie powiemy. Identycznie, jeśli jesteś wartościową kobietą i prześpisz się na pierwszej randce z facetem, który Ci się podoba: nie rób z siebie idiotki! Nie mów mu ciągle "ja taka nie jestem",  "żałuję, że do tego doszło" - bo tylko zrazisz faceta. A biedny facet co zrobi? Znajdzie sobie lepszą, która będzie znała swoją wartość i będzie świadoma tego, że seks niezależnie na której jest randce - niczego nie psuje.
Czasem trzeba kogoś zranić, by kogoś uszczęśliwić. Jednak zawsze trzeba pamiętać o swoim dobrze.

sobota, 25 sierpnia 2012

Akcja reanimacja


Zapewne nie raz czy dwa słyszeliście o zbawiennym działaniu suplementacji kurkumy, drożdży, żelatyny czy oleju z oliwek.
Ja okres nałogowego sypania kurkumy przeszłam rok temu. Efekt? Żółte naczynia, żółte szafki, żółta kuchenka. Przez drożdże również przeszłam. Efekt równie opłakany, z tym, że włosy bardziej zaczęły mi wypadać, brzuch stale bolał, głowa mocniej bolała, a cera się pogarszała - jeśli to był efekt cudownego oczyszczenia według was, to zabraniam wam odwiedzać ten blog! Po prostu jednym pasuje, innym nie. Oliwa z oliwek jedynie jako tako mi pomogła, gdyż uświadomiłam sobie, że moje życie kulinarne było ubogie w tłuszcze.

Obecnie trafiłam na szał nałogowego spożywania siemienia lnianego. 2 łyżki siemienia zalewam gorącą wodą, a następnie z nudy przed telewizorkiem sobie spokojnie żuję na śniadanie. Eksperymentów z mieleniem jego jeszcze nie mam za sobą. Póki mam czas, będę żuła.

Ogólnie o cudownym działaniu dowiedziałam się dawno temu. Nagromadzenie o-3, których nie wiadomo jak się starając spożywamy znacznie mniej niż o-6, sprzyja by się przemóc do ziarnkowego glutka.

Ja używam takiego jak na obrazku, ale równie dobrze możemy się przejść do sklepu z jedzeniem dla zwierząt, czy tam gdzie sprzedają inne nasionka i kg siemienia kupić za max 4-5 zł/kg.

Niestety i znowu jelita się odzywają, ale dam im czas. Cały miesiąc na przyzwyczajenie. Zobaczymy jak to będzie dalej.

Liczę na podobne efekty jak u mojego guru.

Moment, który wszystko kończy i zaczyna


Każda kobieta potrzebuje co jakiś czas zmian wizerunku. Przyczyn jest wiele, od rozstania się ze swoim partnerem, nowe otoczenie aż po chęć zaimponowania komuś swoim nowym look'iem. Mi taki okres przypadł na kilka dni po rozstaniu.

Kocham zmiany. Gdybym miała taką możliwość, budziłabym się codziennie w nowym miejscu. Codziennie jadła inne śniadanie, spędzała chwile w innym otoczeniu, mając inne - dojrzalsze myśli niż wczoraj.

Wiadomo, chce się odświeżyć wizerunek, i jak to bywa w związkach trwających dłużej niż miesiąc – zadbać o siebie. I tak oto straciłam swoje rude końce na rzecz kasztanowej barwy henny. Cierpienie było warte efektu.

Pamiętam jak przechodziłam przez pierwsze rozstanie. Brązowe loki zostały zmienione na blond tlenione kudły. Dotychczasowy delikatny makijaż zamieniłam na tapetę - nigdy więcej. Wczoraj było spokojniej, zmieniłam odcień o jeden góra dwa tony. Tym razem obejdzie się bez ostrego makijażu, tym bardziej, że za kilka umyć farba spłynie wraz z wodą.

Patrząc wstecz zauważam, że z każdym dniem jestem coraz bardziej świadoma tym kim jestem. Życie sinusoidalne (tak jak fala, raz na górze, raz na dole) w pełni mi odpowiada. Nie chcę maskować rzeczywistości. Dziś czuję się lepiej niż wczoraj. Rozstania, choćby i te w pełni przemyślane są trudne. Trzeba pamiętać jednak, że to dla naszego dobra.

Szukając przyczyny chęci nagłej zmiany, dotarłam do punktu, w którym oto swoim wizerunkiem chcę zaprezentować poprzedniemu partnerowi jasny komunikat "nie jestem już Twoja".
Tak czy siak, czas zacząć nowe stare życie. Od jutra dieta? Nie dzisiaj, lubię siebie taką, jaką jestem.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Drogi chłopcze!

Jeżeli oglądałaś Ally McBeal lub Iron Man znasz mój typ mężczyzny.

Tęsknie za czasami, gdy spotykając się z chłopcami nie martwiłam się tylko o to, czy będzie miał on ochotę pójść ze mną na spacer, ewentualnie po dziesiątkach spotkań wreszcie wziąć za rękę i pocałować (delikatnie!). I chociaż "chłopcy" przestali mi się podobać, gdyż potrzebuję mężczyzny z krwi i kości, chciałabym choć na chwilę być kilka lat młodsza, by poczuć pierwszą miłość jeszcze raz.

Wczoraj mój eks doradzał mi w relacjach damsko-męskich. Ogólnie Edek (przypadkowe imię) lubi podrywać, a raczej jak to on określa "bajerować" dziewczyny i rozkochiwać je w sobie. Miałam jednak z nim te szczęście, że nie byłam jedną z ofiar – byłam na to za mądra, i dlatego dzisiaj przyjaźń wychodzi nam idealnie. Tak czy siak, wyjaśnił mi, że podstawą w relacjach z mężczyznami jego pokroju jest wpierw sprawdzenie jego pewności siebie, wystawienie go na śmieszność, a następnie zwykła konfrontacja.  Ja jako zwolenniczka i miłośniczka pewnych siebie mężczyzn, uwielbiam takie zadania. Moją specjalnością jest sprawianie, by ludzie się czerwienili. Kocham zawstydzać, sprawdzać i testować. Trolling w pełnej krasie. Z prędkością światła potrafię u każdego wyczuć choć jeden czy dwa kompleksy, które zdecydowanie burzą jego pewność siebie (jeśli jej nigdy nie było czyt. była wyuczona).

Żaden pewny siebie facet nie będzie podrywać kobiet dla samego podrywania! Tak jak my poprzez nową fryzurę się dowartościujemy, tak oni poprzez zdobytą kobietę. Mężczyzna (nie chłopiec) kocha kobiety, więc nie będzie ich świadomie ranił. Chłopiec dba tylko o siebie.

 Gdy już odkryjemy, że prawdopodobnie z facetem jest coś nie tak, czas przejść do konkretów. Gdy zapytamy się faceta "dlaczego się ze mną spotyka", "za co mnie lubi" czy "co o mnie myśli " i nie poda nam żadnej konkretnej odpowiedzi – coś kręci. Wystarczy tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mam ochotę być jego kolejną ofiarą? Jeśli nas zwyczajnie pociąga fizycznie, to czemu nie? A jeśli jest to wbrew naszej etyce, najlepiej uchronić się od takiego delikwenta, nim on nam się dobierze do majtek czy do serca, by później i tak zdobyć nasze majtki.

Życie nie jest brutalne, to my z siebie niepotrzebnie tworzymy ofiary.