poniedziałek, 21 stycznia 2013

Jeśli tylko wiesz, czego chcesz

Niezdecydowanie, to moja główna wada. Gdy podejmuję, nawet tą dobrą decyzję - nie jestem niej pewna. Tak było jest i mam nadzieje, kiedyś to się zmieni.
Przyczyny takiego mojego zachowania po prostu nie znam. Kto wie, może kiedyś udowadniano mi, że się wielokrotnie mylę, skąd te przekonanie, że "Hola, a może jednak inaczej to zrób".

Tak czy siak, mam kłopot. Mam kłopot już nie na skalę mojej malutkiej wioski, lecz taki światowy. Bo co dalej?

Ostatnio szczęścia w związkach nie mam. Jestem na etapie, w którym pogodziłam się, ze przez najbliższy czas nie poznam miłości swojego życia. I co z tego, że wiele moich znajomych już teraz mają plany na 10 lat w przód. Co z tego, ze statystyczne badania uświadamiają mnie, ze najwięcej związków pochodzi z czasów szkoły ponadgimnazjalnej. Jestem na końcówce, a jeszcze nie poznałam osoby, z którą gotów byłabym założyć rodzinę. Ja niczym trzeźwa osoba po północy na weselu - obserwuje.

Widzę, ze właśnie w wieku 19-20 lat, kobietom włącza się desperacja. Dotychczas myślałam, że to domena 35-45letnich kobiet. Jak się okazuje, są wyjątki wśród moich znajomych. Domyślam się, że schemat wychodzenia za mąż mamy jeszcze po naszych rodzicach i dziadkach. Na nasze szczęście, tylko niektórzy. Nie tkwimy w jednym, nieudanym związku. Wybieramy dla siebie najlepszą opcję, i z pełną świadomością godzimy się na samotność, jak ja teraz.

Nie przeczę, czasem jest ciężko. Czasem po prostu się leży, i marzy. Jednak są chwile szczęścia. Chwile, w których uświadamiam sobie, ze tysiące kobiet tego dnia, dowiedziało się, ze jest w ciąży, a tatusia nie ma. Chwile, w których gdy poznam moją miłość, po prostu będę na niego czekała. Chwile, w których moje działania, nie rzutują na innych. W chwili, w której odpowiedzialna jestem tylko za siebie.

Life goes on. Nie wszystko musi być tak, bo inni już takie życie mają. Szczerze - mam to gdzieś. Mam gdzieś, że młodzież chleje do nieprzytomności. Mam gdzieś, ze niektórzy co noc są z innym partnerem. Mam gdzieś, ze niemal każda kobieta się odchudza. Mam gdzieś fakt, że już nikt nie ma własnego zdania.

Chcę żyć po swojemu. Tak po buntowniczemu, jednak tylko tam, gdy to będzie konieczne.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Supermarketowe życzenia

Jeszcze do niedawna dominowały życzenia wysyłane sms, czy też kartki świąteczne. Lubiłam ten przekaz, gdyż sama nie jestem zwolenniczką osobistych życzeń: wolę usiąść i pomyśleć, co chcę danej osobie życzyć, niż na  jednym wydechu powiedzieć "zdrowiaszcześciapomyślności" i usłyszeć "wzajemnie".

Dzisiaj zamiast tego wiele osób ustawia świąteczne życzenia jako status na fb, opis na gg czy wpis na wielu portalach. Religia XXI wieku jest religią zmian, zniesiono post, panuje pełna swoboda, byle tylko nie tracić wiernych chrześcijanów , którzy i tak raz może dwa razy do roku pojawiają się w kościele.
A powiedź takiemu, że to święta pogańskie i że najprawdopodobniej Jezus urodził się jesienią, a zbeszta Cie za to, że siedzisz z rodziną przy jednym stole.

Dopóki nie zamącasz mojego spokoju ducha, wierz sobie nawet w ufo. Nic mi do chrześcijanów, poganów czy innych wyznawców, szczerze. Sama wierzyłam, dosyć głęboko, jednak przyszła chwila, w której "Ojcze nasz" nie wystarczał mi i chciałam czegoś więcej.Kwestia wiary to sprawa osobista.

Jednak życzenia...
Kocham te osobiste, specjalnie kierowane do mnie, takie, gdzie po przeczytaniu ich czuję się zainspirowana i takich życzeń wam życzę. Takich, gdzie czujecie, że jesteście otoczeni ciepłem i miłością. Że osoba składająca życzenia jest wam bliska, i nie jest to kolejny status na facebooku.

A ja, choć was nie znam, złożę wam supermarketowe, jednak szczere życzenia: większej świadomości, otwartego umysłu oraz wiary w lepszą przyszłość. Dużo optymizmu oraz działania. Inspirujących zdarzeń, zdrowych potraw na wigilijnym stole i uśmiechu przez całe życie.

Niech włosy rosną gęste a zmarszczki niech dodają charakteru.


piątek, 21 grudnia 2012

Odpowiedź jest wewnątrz Ciebie

Temat dzieci jest dla mnie problematyczny. Lubię je, ale przez pierwsze 4 godziny. Później tracę cierpliwość, czuję wymęczenie psychiczne, odpoczynek jest jedyną liczącą się potrzebą.
Wiem, że jeszcze nie dorosłam do tego etapu, w którym mogłabym wychować dziecko, bez strachu za co je ubiorę, wychowam i czy dostanie to co najpotrzebniejsze ode mnie - pełną bezwarunkową miłość. To jak nieustannie trwający konflikt wewnątrz mnie, a ja - niczym dziecko z naburmuszoną twarzą - chcę wiedzieć tu i teraz.


Spokojnie. Głęboki oddech. Jak to przyjaciółka mówi "słoneczko świeci, trawa jest zielona". Wszystko zmierza w dobrym kierunku, dopóki chcemy znać odpowiedź.

To jak z ulubioną przekąską. Możesz kochać czekoladę, ze względu na to, ze tylko ona była dostępna. Później dostaniesz cukierka - od ciebie zależy czy bardziej go polubisz czy nie.
Jednak życie drugiej istoty cukierkiem nie może być.

Dopóki nie odczuwam potrzeby posiadania dzieci, będę smakować z rozsądkiem wszelkich smaków słodyczy życia, nie zapominając o innych odcieniach. Bo "słoneczko świeci, a trawa jest zielona". Wszystko się wyjaśni w odpowiednim czasie, wierzę w siebie.

środa, 19 grudnia 2012

Kawoholik

 Cześć, jestem Kama i jestem kawoholiczką.


Tak pewnie zaczynałyby się moje słowa w pewnym ośrodku terapeutycznym leczącym z uzależnień. Bo tak, jestem uzależniona, nie fizycznie (sprawdzone, po 2 dniach bez kawy - zero mdłości, bólów głowy i widzenia dinozaurów w kuchni), lecz psychicznie. A to już gorzej...

Kawa jest dla mnie odpoczynkiem, chwilą wytchnienia. Nawet teraz, gdy piszę ten tekst, obok chusteczek higienicznych stoi mój piękny i cudowny kubek z kawą. Niczym kobieta dzień przed dietą, dziś będę piła ten cudowny napój bogów, a co - zabroni mi ktoś (?) .

Ale jutro nie będzie już tak kolorowo, ani na święta. Będę żyć o wodzie i ziółkach niczym mędrzec z Tybetu.

Masz dość zmartwień a chcesz ich jeszcze więcej: przyłącz się do mnie.


PS: właśnie poczułam się jak sekciarka, namawiając was do ideologii życia bez kawy.

sobota, 15 grudnia 2012

Kiedyś będzie nas więcej

Z ciężkim sercem piszę, ale Polacy to naród bezmyślny. Tak, my inteligencji, owiani niemal legendą, jesteśmy najzwyklej w świecie głupi, bo nie sztuką jest pięknie mówić, ale postępować właściwie.

Nie skłamię, pisząc, że dużo polaków ma problem z alkoholem. Co ciekawe, zauważyłam to dopiero stojąc w jednym z supermarketów rok temu, biorąc udział w akcji WOŚP. 9 na 10 osób kupowało chociaż jedno piwo, mimo, ze to niedziela wieczór. A co z tego, zę jutro do pracy, raz się żyje.

Nie mam pojęcia ile dokładnie, ale masa kobiet codziennie, każdego dnia zaczyna swoją dietę. To przecież tylko jedna kostka czekolady, to mnie nie zabije. Co ciekawsze, większość tych kobiet kończy tą dietę tego samego dnia co zaczęła.

Wiele z nas zapisuje się na przedziwne kursy: gotowania, sztuki walki, siłownia, nauka języków. na wykupieniu karnetu zazwyczaj się zaczyna i kończy. Świadomość, że możesz, nie sprawia, że coś zrobisz.

Słomiany zapał jest także częścią naszej egzystencji: od dzisiaj nie będę przeklinać/palić/objadać się/garbić się. Zmiany "od dziś" poparte chwilową zachcianką, kończą się niepowodzeniem. W chwili pierwszego potknięcia usprawiedliwiamy się, mówiąc przecież tak naprawdę nie chciałam skończyć z tym nawykiem.




I tak oto codziennie budzę się z nadzieją, że kiedyś będzie nas więcej...
 nas ludzi myślących.
.nas ludzi, którzy swoje czyny opierają na wnikliwej analizie
.nas ludzi, którzy nie powtarzają frazesów, ot tak, bo reszta tak robi
.nas ludzi, dla których moda nie istnieje, bo coś w dobrym guście, będzie ponadczasowe.

Będzie nas więcej, musimy tylko dojrzeć!

środa, 28 listopada 2012

Przykro mi kochanie, źle całujesz

Faceci dzielą się na tych, co wiedzą jak zadowolić swoją kobietę, i tych którzy nie są tak pojętni.
Jeśli trafisz na pierwszą kategorię, to choćbym nie wiem jakim debilem oraz idiotą był, będziesz zastanawiała się czy wasz "związek" ma przyszłość. Tak już jest, facetów którzy potrafią nas zadowolić nie skreśla się ot tak. Tych którzy nie mają tej zdolności nazywamy przyjaciółmi.

Najczęstszą metodą sprawdzenia jak facet na nas będzie działał jest pocałunek. Każda z nas lubi coś innego, jednak jeśli nazwiemy pocałunek "dobrym" albo "wystarczającym" i mamy dalej ochotę na bycie z daną osobą, to powinniśmy coś przemyśleć.

Czasy się zmieniają i kobiety też. Z dawnej nieporadnej osóbki stałyśmy się niezależnymi kobietami. Mężczyzna zatem nie jest nam potrzeby by przeżyć, jednak by dodać szczęścia do życia.
I czy naprawdę sądzisz, że po poprawnym pocałunku w łóżku będzie lepiej? Tak moja droga, seks ma znaczenie. Wielkie. W końcu mamy potrzeby i jak wybierzemy sobie gamonia za partnera, prędzej czy później będziemy fantazjować o innych, a w końcu go zdradzimy.

Wracając do pocałunku, jak powinien wyglądać ta nieziemska chwila?
Dla mnie najlepszym pocałunkiem był ten, w którym nie mogłam oderwać ust od partnera, a gdy już oboje osłabliśmy, ja o mało nie upadłam z wrażenia. Podniecenie seksualne było maksymalne, zaś myśli w głowie krążyło tylko wokół jednego "całuj mnie, całuj mnie, całuj mnie" Tak, to się dzieje, To nie są tylko filmy romantyczne.

Oczywiście co do preferencji każda lubi co innego. Ja uwielbiam jak partner delikatnie ssie moją dolną wargę. Języczek nie jest tak ważny, to nie wyścig kto wepcha głębiej. Tępo również ma znaczenie! Pamiętam jeden pocałunek po którym o mało nie wybuchłam ze śmiechu: facet był jak maszyna. Jak szybko wkładał języczek, tak szybciej go wyciągał by pieścić wargi. I tak wkoło. I chociaż całował dobrze, miałam mu ochotę powiedzieć, "zwolnij kochanie, to nie seks, że przy finale chcesz przyśpieszyć".

Jeśli was pocałunek z partnerem był idealny, w łóżku będzie równie niesamowicie. A jeśli pocałunek był kiepski, to po nieudanym seksie zapytaj się: czego się spodziewałaś po jego pocałunkach?

sobota, 24 listopada 2012

Totalne rozleniwienie

Próbne matury za mną. Prawdziwa przede mną i ani mi się śni, by się do niej uczyć. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Z facetem zerwałam kilka miesięcy temu, jednak w totalnej rozsypce jestem od dwóch. Sama mówię, że nie mam czasu na miłość, jednak czasem marzę o tym by przytulić się do jakiegoś pięknego faceta.
Teraz, jak nigdy wcześniej, nie mogę znaleźć motywacji do niczego. Najchętniej całe dni bym spędziła w łóżku popijając kawę i od czasu do czasu coś jedząc, by nie czuć głodu.

Depresja? Wątpię, nie należę do tego sortu, którzy narzekają na życie, jakie to złe i niedobre.
Jesień? Chyba bardziej już mamy zimową aurę.
Zmiana diety? Najbardziej prawdopodobna możliwość, jednak wracając do starego jedzonka było równie kijowo.

Sama zatem nie wiem co to jest, jednak liczę na was, że poradzicie mi, jak z tego wyjść.
Nie lubię się lenić, i mówię sobie zrób wreszcie coś. Wszystkie lata wstecz to działało, teraz nie. Muszę zmienić mój soft, bo nawala niczym system w komputerze.