sobota, 25 sierpnia 2012

Moment, który wszystko kończy i zaczyna


Każda kobieta potrzebuje co jakiś czas zmian wizerunku. Przyczyn jest wiele, od rozstania się ze swoim partnerem, nowe otoczenie aż po chęć zaimponowania komuś swoim nowym look'iem. Mi taki okres przypadł na kilka dni po rozstaniu.

Kocham zmiany. Gdybym miała taką możliwość, budziłabym się codziennie w nowym miejscu. Codziennie jadła inne śniadanie, spędzała chwile w innym otoczeniu, mając inne - dojrzalsze myśli niż wczoraj.

Wiadomo, chce się odświeżyć wizerunek, i jak to bywa w związkach trwających dłużej niż miesiąc – zadbać o siebie. I tak oto straciłam swoje rude końce na rzecz kasztanowej barwy henny. Cierpienie było warte efektu.

Pamiętam jak przechodziłam przez pierwsze rozstanie. Brązowe loki zostały zmienione na blond tlenione kudły. Dotychczasowy delikatny makijaż zamieniłam na tapetę - nigdy więcej. Wczoraj było spokojniej, zmieniłam odcień o jeden góra dwa tony. Tym razem obejdzie się bez ostrego makijażu, tym bardziej, że za kilka umyć farba spłynie wraz z wodą.

Patrząc wstecz zauważam, że z każdym dniem jestem coraz bardziej świadoma tym kim jestem. Życie sinusoidalne (tak jak fala, raz na górze, raz na dole) w pełni mi odpowiada. Nie chcę maskować rzeczywistości. Dziś czuję się lepiej niż wczoraj. Rozstania, choćby i te w pełni przemyślane są trudne. Trzeba pamiętać jednak, że to dla naszego dobra.

Szukając przyczyny chęci nagłej zmiany, dotarłam do punktu, w którym oto swoim wizerunkiem chcę zaprezentować poprzedniemu partnerowi jasny komunikat "nie jestem już Twoja".
Tak czy siak, czas zacząć nowe stare życie. Od jutra dieta? Nie dzisiaj, lubię siebie taką, jaką jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz