sobota, 25 sierpnia 2012
Akcja reanimacja
Zapewne nie raz czy dwa słyszeliście o zbawiennym działaniu suplementacji kurkumy, drożdży, żelatyny czy oleju z oliwek.
Ja okres nałogowego sypania kurkumy przeszłam rok temu. Efekt? Żółte naczynia, żółte szafki, żółta kuchenka. Przez drożdże również przeszłam. Efekt równie opłakany, z tym, że włosy bardziej zaczęły mi wypadać, brzuch stale bolał, głowa mocniej bolała, a cera się pogarszała - jeśli to był efekt cudownego oczyszczenia według was, to zabraniam wam odwiedzać ten blog! Po prostu jednym pasuje, innym nie. Oliwa z oliwek jedynie jako tako mi pomogła, gdyż uświadomiłam sobie, że moje życie kulinarne było ubogie w tłuszcze.
Obecnie trafiłam na szał nałogowego spożywania siemienia lnianego. 2 łyżki siemienia zalewam gorącą wodą, a następnie z nudy przed telewizorkiem sobie spokojnie żuję na śniadanie. Eksperymentów z mieleniem jego jeszcze nie mam za sobą. Póki mam czas, będę żuła.
Ogólnie o cudownym działaniu dowiedziałam się dawno temu. Nagromadzenie o-3, których nie wiadomo jak się starając spożywamy znacznie mniej niż o-6, sprzyja by się przemóc do ziarnkowego glutka.
Ja używam takiego jak na obrazku, ale równie dobrze możemy się przejść do sklepu z jedzeniem dla zwierząt, czy tam gdzie sprzedają inne nasionka i kg siemienia kupić za max 4-5 zł/kg.
Niestety i znowu jelita się odzywają, ale dam im czas. Cały miesiąc na przyzwyczajenie. Zobaczymy jak to będzie dalej.
Liczę na podobne efekty jak u mojego guru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz